Czeska i Saksońska Szwajcaria – część szósta. Czeski Raj.
Hrad Trosky to ruiny XIV-wiecznego zamku, których nie sposób nie zauważyć będąc w okolicach Czeskiego Raju. Dwie tajemniczo wyglądające wieże na wzgórzu, trochę jakby dwa dziwne kominy, są widoczne już z dużej odległości. Ich widok z oddali każdemu turyście każe powiedzieć na głos „o, tam musimy jechać!”. Oczywiście od razu dowiedziałem się od Asi, że przecież mamy to w planie.
Od Prachowskich Skał, w których byliśmy przed południem, do zamku było zaledwie 20 minut drogi. Pod szczytem znajduje się płatny parking (kilkadziesiąt koron), a do samych ruin trzeba było iść pod górkę 400 metrów mijając restaurację. Rodzinny bilet wstępu do zamku to 185 koron. Jest to zamek w formie „trwałej ruiny” – gołe, zniszczone ściany i właściwie wiele do zobaczenia tam nie ma. Dziedziniec był prawie pusty. Tylko przed wejściem niewielka ekspozycja, dwie tablice z historią zamku, stragan z pamiątkami i lodami oraz możliwość zrobienia sobie zdjęcia z drapieżnymi ptakami. Z samego dziedzińca można wejść schodami w stronę każdej z dwóch wież (Panna i Baba), które zostały zbudowane na skalnych słupach.
Na szczyt wschodniej wieży (Panna – ta po lewej stronie) wejść się nie da – wchodzi się tylko na nieduży odsłonięty taras widokowy znajdujący się pod nią. Świetnie widać z niego cały dziedziniec, mury i drugą wieżę. Na nią z kolei można wejść drewnianymi schodami i stamtąd, tym razem z okien, roztacza się rozległy widok na okolicę – pola i wzgórza. Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, nie widać stamtąd żadnych innych skalnych formacji.
Sam zamek zrobił na nas zdecydowanie większe wrażenie z zewnątrz, z oddali, ale na pewno było warto go zwiedzić ze względu na jego ciekawe położenie na skałach. Dla dzieci takie ruiny to zawsze atrakcja. Zwiedzanie z dojściem z parkingu zajęło nam około godziny, a do przejścia było półtora kilometra. Po zejściu do parkingu odjechaliśmy w stronę Grubej Skały.