W tym roku nasz głównym celem była Czarnogóra. Kraj, o którym ostatnio wszędzie piszą, że jest jeszcze nieodkryty i tani, a tak naprawdę wszyscy tam już jeżdżą, a tak tanio wcale nie jest. Po drodze koniecznie chciałem zobaczyć Sarajewo, o czym myślałem już od dawna, ale dopiero teraz trafiła się okazja. Powrót natomiast zaplanowaliśmy przez Serbię, w której również nie byliśmy i chcieliśmy ją zobaczyć, choćby tylko z samochodu. Nastawiliśmy się na nasz typowy schemat wakacyjny – od wczesnego rana jeździmy i zwiedzamy, a po południu odpoczywamy. Czarnogóra to nieduży kraj i założyliśmy, że 7 noclegów wystarczy na jego zwiedzenie z zapasem. Wystarczyło, nawet pomimo tego, że pierwsze popołudnie naszego pobytu w Petrovacu i cały kolejny dzień lało! Zdążyliśmy nawet zahaczyć o Albanię.
Pierwszy dzień i noc mieliśmy spędzić w Sarajewie. Później naszą bazą wypadową w Czarnogórze miał być Petrovac na Moru. Na wczasy zdecydowaliśmy się dość późno, a jedynym możliwym terminem był początek sierpnia, z czym, jak się okazało, wiązały się pewne niedogodności. Sierpień to w Czarnogórze miesiąc wakacji i wszędzie są tłumy. Ciężko było znaleźć dobre i jednocześnie niedrogie miejsce, a zależało mi na apartament niedaleko plaży, z tarasem z widokiem na morze. Duże miasta (Budva, Bar) odpadały (hałas i tłumy). Zatoka Kotorska odpadła ze względu na brak normalnych plaż (dzieci przecież też muszą coś z tego mieć), korki i ceny. Malutkie miejscowości nie wydawały mi się zbyt urokliwe – tam nie ma gdzie spacerować wieczorami, a to też lubimy robić. Pod uwagę brałem więc Petrovac, Ulcinj i Sutomore. Ulcinj odpadł – daleko do wszystkiego. Wybór padł na Petrovac znajdujący się w centrum wybrzeża, skąd mieliśmy mieć blisko do każdego interesującego nas rejonu Czarnogóry. Na dodatek miasteczko zapowiadało się ciekawie.
Podczas wypadu zobaczyliśmy właściwie wszystko, co chcieliśmy. Bardzo dużo zobaczyliśmy też z samochodu, wybierając ciekawe (czasem lokalne) trasy. Nie można zwiedzić kraju, oglądając tylko atrakcje turystyczne. Warto też zobaczyć prawdziwe wioski i miasteczka, choćby z okien samochodu. Na jeden dzień wyskoczyliśmy też do Szkodry w Albanii, po drodze zaliczając trasę widokową nad jeziorem Szkoderskim. Ze względu na dzieci (niekonieczne zainteresowane tym samym, co my) trzeba było niektóre wycieczki ograniczyć, ale i tak bardzo dużo widzieliśmy. Z całej trasy najbardziej podobała nam się trasa przez Bośnię i Hercegowinę, począwszy od Sarajewa, a skończywszy na drodze widokowej w górach Durmitor.
Cała nasza wyprawa wyglądała tak:
- Na początek trochę informacji praktycznych. O podróży, i jak to naprawdę jest z tymi cenami.
- Bośnia i Hercegowina, Sarajewo (w przygotowaniu).
- (w przygotowaniu).